Różowe róże od Ingrid

Nie wiem czy wiecie, ale faceci kochają u nas rumieńce. Większość moich byłych, a i mój obecny, nieraz uśmiecha się mówiąc, że mam ładnie zarumienione policzka. I tu nie chodzi o ten stworzony przez nas look za pomocą pędzla, ale ten naturalny. Jednak wciąż go przykrywamy podkładem, pudrem, w radykalnych sytuacjach korektorem. A że mężczyźni lubią róż na twarzy, a my róże (dostawać ;)... to to połączmy!


Od jakiegoś czasu w mojej szufladce z kosmetykami do twarzy są dwa róże w jakże rożowej formie - satin touch od Ingrid. Posiadam dwie wersje kolorystyczne tj. 11 i 13. Jedenastka jest dostępna już od jakiegoś czasu, a trzynastka to nowość w gamie kolorystycznej. Skłamałabym mówiąc, że są one moimi ulubionymi kosmetykami do dodawania energii twarzy, ale nie mogę powiedzieć, że to są złe produkty. Ich urok, zapewniony przez wygląd, to nie wszystko.


Jak sama nazwa wskazuje, Satin Touch, mają one satynowe wykończenie. 11 posiada lekkie drobinki, gdy 13 jest już nimi bardziej naładowana. Nie są jednak one sztuczne, nachalne, kojarzące się z tandetnym balem przebierańców. Róże nie są tempe, ale też nie pylą i nie nabiera się ich zbyt duża ilość na pędzel. To dla mnie i plus, i minus, bo + możemy stopniować kolor, - pigmentacja nie jest zbyt dobra. Jednak osoba, która lepiej się czuje z większymi rumieńcami doprawi większe, a ta która jednak woli postawić na coś delikatniejszego użyje niewielkiej ilości kosmetyku. Jednak kobietom, które wolą matowe produkty do twarzy może przeszkadzać ten błysk. Dzięki niemu uzyskujemy naprawdę ładny, a i modny ostatnio, błysk i brak płaskiej twarzy. Mi się to podoba. Co więcej, używając różu w numerze trzynastym możemy zrezygnować z rozświetlacza. Sam on nadaje piękną taflę i odbija światło.


Róże Satin Touch to kolejne produkty Ingrid, które wpasowały się w mój gust. Są delikatne, urocze i bardzo kobiece. Ich przeznaczenie jest proste - nadać witalnosci twarzy, ciepłych rumieńców. I tutaj spisują się bardzo dobrze. Jedynie ta pigmentacja, jak dla mnie, mogłaby być lepsza, ale mam w głowie to, że nie każda kobieta lubi gdy policzki płoną. A dzięki małej ilości nabieranej na pędzel można stopniować ilość kosmetyku na twarzy, tak aby efekt był zadowalający.

Róży szukajcie w szafach Ingrid oraz lokalnych drogeriach. Pełna lista sklepów gdzie można nabyć te kosmetyki tutaj.



11 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy artykuł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W jakiej cenie dostanę te śliczne róże ? <3

    OdpowiedzUsuń
  3. mam ten róż, ale nie pamiętam, który odcień :D ogólnie jestem z niego zadowolona. Błyszczy się faktycznie bardzo dobrze i tak jak napisałaś- można zrezygnować z rozświetlacza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam róże do policzków te mają śliczne kolorki

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się tłoczenie, podobają mi się kolory ... ale potem przychodzi myśl, przecież i tak ich potem nie używasz :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie muszę na nie zerknąć . Są przeurocze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ładnie wygląda. Cudne zdj :)

    OdpowiedzUsuń
  8. przeuroczo wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz znaczy dla mnie bardzo wiele. Dziękuję ♥
Chętnie Cię odwiedzę. Nie mam nic przeciwko zostawianiu linka do Twojego bloga w komentarzu, ale i bez tego bez problemu Cię znajdę. :)

@templatesyard