Lily Lolo: Coralista&Naked Pink

Firmę Lily Lolo i jej niezawodne kosmetyki mineralne znacie pewnie doskonale. Nieraz mogłyście poczytać o niej na blogu. Dzisiaj chciałabym trochę przypomnieć o paletce Coralista, a także zaprezentować nowość w mojej kosmetyczce - Naked Pink. Obydwie cudowne, podbijające serce. Warte swojej ceny, warte Twoich policzków.


Zarówno Coralista, jak i Neked Pink to duo zamknięte w eleganckim, prostokątnym opakowaniu o pojemności 10g, czyli całkiem sporej. Duo składa się z różu oraz rozświetlacza, a także dołączonego lustereczka. Brakuje ta naprawdę tylko pędzelka, dzięki któremu mogłybyśmy poprawić swój makijaż zawsze i wszędzie. W składzie kosmetyku znajdziemy nie tylko mikę, ale także oleje pielęgnujące skórę twarzy, przede wszystkim olej jajoba oraz witaminę E. Co więcej - kosmetyki mineralne Lily Lolo są w stu procentach wegańskie, nie zawierają talku i substancji chemicznych. 



Przypominając o paletce Coralista, która już kiedyś pojawiła się na blogu, warto wspomnieć, że jest ona utrzymana w kolorystyce koralowej - brzoskwiniowy róż oraz w naturalnym odcieniu rozświetlacz. Mam już go naprawdę sporo, używam dość często, a zużycie? Praktycznie żadne. Kosmetyk jest maksymalnie wydajny. Wygląda jak nieużywany.


Naked Pink to nowość w mojej kosmetyczce. Zachwycona działaniem jej siostry, paletki Coralista, skusiłam się na drugą opcję. Tym razem utrzymana w różach. Pierwszy kwadracik skrywa satynowy, dość mocno różowy róż, drugi chłodny, również różowy, rozświetlacz. Bardziej odważna opcja, lecz z pewnością tak samo piękna i zachwycająca.


Lily Lolo zachwyca mnie za każdym razem. Sięgając kolejny raz po kosmetyk, czuję się tak samo wyjątkowa jak za kolejnym. Moim zdaniem to magia niezwykle eleganckiego i minimalistycznego opakowania skrywającego prawdziwe złoto każdej kobiety - niebanalny, delikatny i dbający o urodę oraz piękno kosmetyk. Używając kosmetyków Lily Lolo nie boję się o skutki uboczne - nie zapychają, nie powodują wyskakiwania niechcianych wyprysków. Jestem pewna o ich skład, a naturalne antyoksydanty, witaminy oraz oleje dbają o cerę.

Duo Coralista oraz Naked Pink znajdziecie na Costasy.pl




10 komentarzy:

  1. Bardzo fajne sa ale ja nie uzywam takich rzeczy :)

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/05/pastelowa-parka.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham markę Lily Lolo! Miałam od nich sypkie róże i byłam bardzo zadowolona :) Podejrzewam że prasowane, różnią się od nich jedynie łatwiejszą i mniej wymagającą aplikacją, bo nie trzeba nic przesypywać do wieczka :P Na pewno kiedyś je wypróbuję <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat tych duo od Lily Lolo nie mam, ale miałam styczność z wieloma ich kosmetykami i chyba jeszcze żaden z nich mnie nie zawiódł (no, może oprócz atomizera w mgiełce utrwalającej :P). Mi bardziej podoba się to różowe, lubię produkty o chłodnych podtonach do podkreślania policzków :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem Ci szczerze , że nigdy nie miałam nic lily lolo xD Ale jak patrzę na te dwa cudaki to ich pragnę ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. prezentują się świetnie- zarówno w opakowaniu jak i na skórze :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz znaczy dla mnie bardzo wiele. Dziękuję ♥
Chętnie Cię odwiedzę. Nie mam nic przeciwko zostawianiu linka do Twojego bloga w komentarzu, ale i bez tego bez problemu Cię znajdę. :)

@templatesyard