Prasowane korektory od Lily Lolo - inne niż wszystkie

Dawno nie było nic o firmie Lily Lolo. I nie myślcie sobie, że o nich zapomniałam, a kosmetyki leżą gdzieś na dnie szuflady i się psują. O nie, nie, nie. Lily Lolo to nadal jedna z moich ulubionych firm, którym ufam i mocno w nie wierze. Dlatego, gdy w moje ręce wpadły nowe kosmetyki, prasowane korektory w dwóch odcieniach, bardzo się ucieszyłam. Nie co dzień trafia się na dobry, kamuflujący korektor.



Lily Lolo jakiś czas temu wprowadziło dwa nowe produkty - korektory prasowane w dwóch odcieniach. Żółty Lemon Drop przeznaczony jest głownie pod oczy, w celu ukrycia sińców i oznak zmęczenia. Natomiast celem zielonego Pistachio jest przykrycie wszystkiego co różowo-czerwone: zaczynając od naczynek, przechodząc przez trądzik różowaty, kończąc na inny niedoskonałościach twarzy.


Korektory posiadają bardzo delikatne kolory. Nie jest to rażąca żółć oraz zieleń, a raczej stonowane, jasne barwy, które trudno uchwycić na zdjęciu. Nie są to produkty o olbrzymiej pigmentacji. Dotknięcie ich opuszkiem palca nie sprawi, że pokryje się on danym kolorem. Ich konsystencja jest dość sucha, trochę niespodziewana. Nie jest to mokry kosmetyk. Jednak dobrze się poddaje i aplikuje. Nie zrobimy sobie nim krzywdy, a nasze niedoskonałości nie będą pokryte grubą warstwą kolorowego czegoś.


Korektory są na tyle delikatne i mało kremowe, że spokojnie możemy nakładać je bezpośrednio na skórę po kremie do twarzy, a także na podkład, niezależnie czy jest on w formie leistej czy jest to sypki minerał. Bardzo dobrze z nimi się pracuje, ponieważ nie zostawiają zbyt dużo widocznego pigmentu na skórze, a ładnie się z nią łączną i neutralizują. Zielony kolor spokojnie możemy nakładać na większe partie twarzy, nawet pokuszę się o stwierdzenie, że możemy użyć go jako bazy pod makijaż, bo jego kolor nie jest mocno zielony, a taki jak powinien być. Nie spotkałam się z tym, aby zielony tak pięknie zachowywał się na twarzy i nie był widoczny, a neutralizował zaczerwienienia.  Natomiast Lemon Drop, czyli żółty kolor, pokrywa i zakrywa sińce pod oczami, nawet te fioletowawe. Radzi sobie z nimi naprawdę dobrze. Ogromnym plusem dla poszukiwaczek idealnie żółtego korektora pod oczy jest fakt, że jest on po prostu żółty. Nie posiada żadnych różowych domieszek, ale nie jest to nadal cień  na powieki, a korektor, który wygląda po prostu dobrze.



Kiedy korektory od Lily Lolo trafiły w moje ręce spodziewałam się czegoś, do czego jestem przyzwyczajona - mocno kremowej konsystencji, zbyt zielonego czy żółtego koloru, który jest widoczny na skórze. Jednak dostałam dwa naprawdę dobre produkty, które spełniają swoją rolę tak jak powinny. Nie są mocno widoczne na twarzy, neutralizują ją oraz zakrywają niedoskonałości - w zależności od koloru. Możemy aplikować je opuszkiem palca (mój wybór) czy bardziej higienicznie - pędzelkiem. 

Korektory od Lily Lolo znajdziecie na Costasy.pl. 

Zobacz też:




9 komentarzy:

  1. Pop pierwsze piękne zdjęcia. <3
    Po drugie znam markę i mam z niej podkład, puder i korektor i jestem zachwycona :)
    Pięknie wyglądają na buzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem tych produktów..nie powiem...zaciekawiłaś mnie tą recenzją.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam podkład tej marki i uwielbiam go za to, że idealnie stapia się ze skórą ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wciąż się zbieram, żeby kupić coś tej marki. Jak skończą mi się moje minerały, to spróbuje...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę je wypróbować - nigdy o nich nie słyszałam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ten żółty przykryje duże cienie pod oczami? ta kwestia bardzo mnie interesuje,a nie mogę znaleźć chociażby wzmianki

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz znaczy dla mnie bardzo wiele. Dziękuję ♥
Chętnie Cię odwiedzę. Nie mam nic przeciwko zostawianiu linka do Twojego bloga w komentarzu, ale i bez tego bez problemu Cię znajdę. :)

@templatesyard